wtorek, 20 listopada 2012

Potworna galeria #10

Potwór Frankensteina bywał szary (filmy B&W) lub zielony, a niekiedy kolor jego skóry był nasz, ludzki, różowy. Zdecydowanie najrzadziej bywał niebieski, bo chyba tylko raz, w tegorocznym filmie "Hotel Transylwania" (wciąż w kinach - TUTAJ możecie zerknąć na moją recenzję). W USA do zestawów Happy Meal dodawane są zabawki z wyżej wymienionego filmu. Niestety, promocja nie dotarła do Europy, a w naszych kinach wciąż wydawane są kubki Coca-Coli z figurką Meridy Walecznej. Z odsieczą pospieszyła zreanimowana jakiś czas temu sieć Burger King, która do swoich hamburgerów dołącza wybrane postaci z "Hotelu Transylwania". Udało mi się zdobyć Frankiego (tu podziękowania dla mojego kolegi Ireneusza Jarząba za nabycie zabawki w niemieckim Burger Kingu). Przedstawiony poniżej gadżet jest imponujących rozmiarów, bo mierzy aż 21 centymetrów. Do tego jest niezwykle estetycznie wykonany i pomalowany żywymi kolorami. Na pierwszy rzut oka kolekcjonerska perełka! Ale zaraz, zaraz, przecież to tylko kawałek plastiku dodawany za free do hamburgera i frytek, gdzieś tu musi być haczyk...



Burgerkingowy Frankie składa się z ośmiu kawałków, chyba dokładnie tylu, na ile rozpadł się po pamiętnym skoku do basenu w "Hotelu Transylwania". Po złożeniu zabawki według instrukcji (wreszcie mogłem samodzielnie poskladać monstrum z kawałków martwych ciał ;) okazało się, że mam do czynienia z niezwykle... płaską postacią, i to wcale nie w znaczeniu metaforycznym, lecz fizycznym. O ile potwór ma aż 21 centymetrów wzrostu, tak ma zaledwie... 5 milimetrów grubości. Dość powiedzieć, że najlepiej prezentuje się w pozycji leżącej jak naleśnik, lub przyparty do ściany. Dopóki nie zerknie się na profil, Frankie wygląda po prostu obłędnie ;)

Jak na razie nie jest źle...

"Ale tandeta..." - jakby to ujął Max z "Seksmisji" 

Frankie jako płaskorzeźba...

...i jako puzzle

Foto: Rafał Donica

1 komentarz: