poniedziałek, 21 stycznia 2013

Nawiązania #3 - "Lilo i Stitch"

Nie każdy film o naukowcu ścigającym swój eksperyment (lub vice versa) z miejsca traktuję jako wariację na temat „Frankensteina” – nie jestem szalony ;). W fabule musi pojawić się znacznie więcej charakterystycznych elementów, aby dany tytuł trafił do działu „nawiązań”. Pewnie nie każdy z was się zgodzi, że kultowy „Łowca androidów” i niezwykle brutalny „RoboCop” (opisy znajdziecie w książce „Frankenstein 100 lat w kinie”) bazują na kręgosłupie fabularnym powieści Mary Shelley, prawda? Zapewne też niektórzy popukają się w czoło czytając, że „Lilo i Stitch” to… nic innego, jak wariacja na temat powieści „Frankenstein” i klasyka z Borisem Karloffem…

Ten duży pan oparty o spluwę, to "wynalazca" Stitcha

Ale wszystko po kolei. Po uruchomieniu na blogu działu „Nawiązania” odezwał się do mnie mój dobry znajomy Karol Baluta i spytał, czy opiszę kiedyś animację „Lilo i Stitch”. Disneyowski megahit oglądałem równo dekadę temu i jakoś nie pamiętałem, żeby były w nim jakieś motywy frankensteinowskie. Pomyślałem, że pewnie padło tam gdzieś nazwisko szalonego doktora albo ktoś został porównany do monstrum. Decyzja była natychmiastowa – powtórny seans po latach i szukamy, przy okazji przypomnę sobie tę kapitalną bajkę!  Z minuty na minutę docierało do mnie coraz wyraźniej, że zwariowana animacja podąża chwilami niemal krok w krok ścieżkami wydeptanymi przez postaci z prozy Mary Shelley, choć otoczka science-fiction i hawajskie klimaty bardzo skutecznie odwracają uwagę od takiej interpretacji.

2002 r., „Lilo i Stitch”
USA, 85 min., reż. Dean DeBlois, Chris Sanders

Kosmos, poznajemy genetyczny "Eksperyment 626", bezdusznego potwora pragnącego i potrafiącego jedynie niszczyć i siać zamęt. Nie umie mówić, jedynie mruczy, warczy i złowrogo szczerzy zęby. Nie wie co to dobro i nie wie co to zło – nie można winić go za brutalność i zimnokrwistość, ale polubić zdecydowanie się go nie da. Za zaistnieniem potwora stoi szalony naukowiec. Jego śmiertelnie niebezpieczny wynalazek zostaje skazany na wygnanie przez grupę kosmicznych mędrców / wściekły tłum(?) i po widowiskowej ucieczce, przez przypadek trafia na Ziemię. Tu,  udając psa,  wzorem monstrum z filmu Jamesa Whale’a, poznaje małą dziewczynkę.

"Wściekły tłum" wydaje wyrok na potwora

Tym razem monstrum, zamiast zabić dziecko, węszy w małym człowieku swój interes, pozwala się adoptować i... nieoczekiwanie, pod jego wpływem odkrywa w sobie pozytywne uczucia i pokłady dobra, choć przychodzi mu to z nie lada wysiłkiem i po bardzo długim czasie. Uczy się też czytać i mówić, w międzyczasie kombinując jak uniknąć schwytania przez swojego stwórcę.  Z biegiem czasu dziewczynka staje się jego najlepszym przyjacielem, którego nie interesuje, że jej „piesek” okazał się poszukiwanym międzygalaktycznym listem gończym kosmitą.   



Choć potworze, ja Cię uczyć każę...

Motyw wody
We „Frankensteinie”  z 1931 roku potwór podczas zabawy nieświadomie utopił nieumiejącą pływać dziewczynkę, zaś w "Narzeczonej Frankensteina" uratował topiącą się dziewczynę (motyw zaczerpnięty z książki Mary Shelley); w „Lilo i Stitch” sytuacja odwraca się: to potwór nie potrafi pływać i podczas zabawy na wodzie omal się nie topi. 

Nosił wilk razy kilka...

Źródła zdjęć:
wallpapersa.blogspot.com
www.imdb.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz