Kilka tygodni temu na facebookowym profilu CinemaFrankenstein (zerknij tutaj) opublikowałem plakat do francuskiego filmu "Sherlock Holmes vs Frankenstein". Wówczas potraktowałem ów poster jako ciekawostkę / fan-art, nie dowierzając, że taki film ktoś faktycznie kręci. Tymczasem, dość nieoczekiwanie, w sieci pojawił się teaser, do którego obejrzenia zapraszam w dalszej części wpisu. Znajdziecie tam też kilka słów o niezbyt skomplikowanej fabule i dwie ciekawostki produkcyjne, z których jedna każe zadać sobie pytanie, czy naprawdę mamy do czynienia z zapowiedzią filmu...
piątek, 30 listopada 2012
niedziela, 25 listopada 2012
Potworna galeria #11
Kiwające głową monstrum firmy NECA z "Narzeczonej Frankensteina" dlugo nie mogło doczekać się na swoją drugą połówkę. Dzięki mojemu koledze Radosławowi Buczkowskiemu (wielkie dzięki!) udało się wreszcie sprowadzić narzeczoną z zagranicy. Inaczej niż w przypadku utrzymanej w szarościach postaci monstrum, figurka narzeczonej została wykonana w kolorze. Oboje stoją razem grzecznie w gablocie, nie awanturując się, ani nie pomrukując z niechęcią na siebie - zupełnie inaczej niż u Whale'a, gdzie od pierwszego wejrzenia... nie zapałali do siebie sympatią ;). W dalszej części galerii wspólne zdjęcia tej niecodziennej pary...
piątek, 23 listopada 2012
Urodziny Borisa Karloffa
Gdyby żył, w tym roku kończyłby 125 lat! Chyba do żadnego innego aktora (no, może poza Belą Lugosim i Maxem Schreckiem) nie pasowałby taki, nasączony czarnym humorem, wstęp. Boris Karloff (właśc. William Henry Pratt, ur. 23 listopada 1887, zm. 2 lutego 1969) nie obraziłby się chyba za ten żart, wszak jego najbardziej znane role to nieśmiertelni: potwór Frankensteina z filmu Jamesa Whale'a (1931) oraz Imhotep z "Mumii" (1932) Karla Freunda. Stworzył też inne indywidua, jak Dr. Fu Manchu w "The Mask of Fu Manchu", służący-alkoholik Morgan w "The Old Dark House", Jekyll i Hyde ("Abbott and Costello Meet Dr. Jekyll and Mr. Hyde"), czy Grinch (użyczając głosu) z animowanego filmu "How the Grinch Stole Christmas!". Choć miał urodę hollywoodzkiego amanta, jego filmografia pęka w szwach od filmów grozy i horrorów SF; często grywał potwory (monstrum - trzykrotnie), szalonych naukowców, profesorów, baronów, a raz nawet kobietę. Na drugim planie, w roli gangstera, mogliśmy oglądać go w klasycznym "Człowieku z blizną" Howarda Hawksa, zagrał też u Johna Forda w filmie wojennym "The Lost Patrol". W czteroczęściowym cyklu (1939-1940) wykreował postać chińskiego(!) detektywa Jamesa Lee Wonga. Pod koniec aktorskiej kariery dwukrotnie wracał do ról frankensteinowskich - we "Frankenstein 1970" jako Baron Victor von Frankenstein, oraz głos Barona Borisa von Frankensteina w "Mad Monster Party?" - użyczając jednocześnie swojej twarzy jako wzór do stworzenia animowanych postaci Barona i jego monstrum. Choć prywatnie za sobą nie przepadali, przed kamerą często spotykał się z Belą Lugosim, m.in. na planie "Syna Frankensteina", "Czarnego kota" i "Kruka"...
Boris Karloff 1887-1969
wtorek, 20 listopada 2012
Potworna galeria #10
Potwór Frankensteina bywał szary (filmy B&W) lub zielony, a niekiedy kolor jego skóry był nasz, ludzki, różowy. Zdecydowanie najrzadziej bywał niebieski, bo chyba tylko raz, w tegorocznym filmie "Hotel Transylwania" (wciąż w kinach - TUTAJ możecie zerknąć na moją recenzję). W USA do zestawów Happy Meal dodawane są zabawki z wyżej wymienionego filmu. Niestety, promocja nie dotarła do Europy, a w naszych kinach wciąż wydawane są kubki Coca-Coli z figurką Meridy Walecznej. Z odsieczą pospieszyła zreanimowana jakiś czas temu sieć Burger King, która do swoich hamburgerów dołącza wybrane postaci z "Hotelu Transylwania". Udało mi się zdobyć Frankiego (tu podziękowania dla mojego kolegi Ireneusza Jarząba za nabycie zabawki w niemieckim Burger Kingu). Przedstawiony poniżej gadżet jest imponujących rozmiarów, bo mierzy aż 21 centymetrów. Do tego jest niezwykle estetycznie wykonany i pomalowany żywymi kolorami. Na pierwszy rzut oka kolekcjonerska perełka! Ale zaraz, zaraz, przecież to tylko kawałek plastiku dodawany za free do hamburgera i frytek, gdzieś tu musi być haczyk...
czwartek, 15 listopada 2012
Potworna galeria #9
Laboratorium Frankensteina już kilka razy przybierało postać klocków LEGO, jednak dopiero wyprodukowany w 2012 roku zestaw "Monster Fighters" trafił szczęśliwie w moje kolekcjonerskie ręce. W skład zestawu wchodzi laboratorium, postaci doktora Frankensteina i jego monstrum, oraz ścigający ich poszukiwacze przygód z uniwersum LEGO: Rodney Rathbone i Quinton Steele w swoim uzbrojonym po zęby samochodzie. W dalszej części wpisu szczegółowe zdjęcia zestawu, a także monstrum w dwóch innych wersjach LEGO, które (niestety, bez zamku ani laboratorium) także są w moim posiadaniu...
Szalony doktor i jego monstrum leżące na ruchomym łożu
sobota, 10 listopada 2012
"Hotel Transylwania" - recenzja
W Transylwanii stra… to znaczy
śmieszy!
Kino bardzo rzadko kpi z
klasycznych potworów, a jeszcze rzadziej robi to w pakiecie. Filmy parodiujące
Frankensteina, Drakulę, mumię i wilkołaka (czy też Człowieka-wilka jak kto
woli) oraz gościnnie niewidzialnego człowieka - praktycznie niezauważalne
epizody, można wyliczyć na palcach jednej ręki. Rok 1948 to slapstickowy, pełen
gonitw i klasycznych monstrów, „Abbott i Costello spotykają Frankensteina”,
potem kilka lat przerwy i kultowa animacja kukiełkowa „Mad Monster Party?” z
roku 1967. Następnie długo, długo nic i na ekrany kin trafia komedia przygodowa
„Łowcy potworów” („The Monster Squad” 1987 r.). Kolejne ćwierć wieku to cisza w
temacie i krzaczek samotnie turlający się po pustynnym pustkowiu. Gdzieś tam w
międzyczasie mignął tylko średnio udany, przygodowo-awanturniczy „Van Helsing”, próbujący powrócić do czasów
złotej ery Hollywood, ale płomień nadziei, nie dość że wątły, rozbłysnął tylko na
chwilę i równie szybko zgasł. Klasyczna
„drużyna potworów”, której epoka definitywnie się skończyła, weszła do szafy,
ustępując miejsca krwiożerczym bestiom z kosmosu: Predatorowi i Obcemu. Te dwie ikony kina science fiction na długie lata zawłaszczyły
srebrny ekran i „sympatię” widzów wyłącznie dla siebie. Sława kosmicznych
brzydali też w końcu nieco przygasła, a nieudane crossovery ze słowem „versus”
w tytule uświadomiły wszystkim, że jeden film jest za mały dla nich dwóch. W tym czasie „Classic
Monsters” cierpliwie czekali, aż widzowie za nimi zatęsknią, a producenci przypomną sobie o potencjale w nich drzemiącym. I choć prawdziwy
renesans przeżywa obecnie tylko Frankenstein, który pojawi się na pierwszym lub
drugim planie w kilku produkcjach zapowiadanych na 2013 i 2014 rok, samodzielnie nie jest w stanie zagwarantować
takiej porcji nostalgii, wzruszenia i grozy, jak w zestawie z mumią,
wilkołakiem i Drakulą, starymi kumplami z dawno minionych lat...
Klasyczne potwory kontratakują!
(Niewidzialny człowiek po raz pierwszy w 3D!)
poniedziałek, 5 listopada 2012
Ninjas vs. Monsters
"Ninjas vs. Monsters" wygląda jak amatorska produkcja i brzmi jak amatorska produkcja, bo, nie oszukujmy się, jest amatorską produkcją. Co zabawne, a jednocześnie nieco smutne, efekty wizualne stworzone przez zapaleńców na, zapewne, domowych komputerach, i tak są lepsze od tych z tegorocznej megaprodukcji z udziałem polskich aktorów z odpadającym wąsem i armią stworzoną za pomocą efektu komputerowego CTRL-C / CTRL-V. W "Ninjas vs. Monsters" nikomu wąsy nie odpadają, ale zapewne odpadnie wiele odciętych mieczami kończyn, bo tytułowi Ninjas zmierzą się w bezsensownych pojedynkach z tytułowymi Monsters. Jak to "łubudu!" będzie wyglądać możecie sprawdzić na trailerze w dalszej części wpisu. Chłopaki fajnie skaczą, szybko się obracają, mocno kopią i celnie uderzają, ale całość i tak wygląda jak wygłupy dobrych kumpli na podwórku zarejestrowane cyfrową kamerą HD. "Ninjas vs. Monsters" jest obecnie w fazie postprodukcji i byłoby chyba lepiej, gdyby w tej fazie pozostał... Finansowany z datków od fanów poprzednich części, ma być zwieńczeniem trylogii Justina Timpane'a. Poprzednie: "Ninjas vs. Zombies" i "Ninjas vs. Vampires" otrzymały w serwisie IMDb oceny 3,5/10 oraz 3/10. Jeżeli tak znakomita tendencja się utrzyma, "Ninjas vs. Monsters" może pokonać granicę 2,5/10 i wejść do zaszczytnego grona 100 najgorszych filmów wg IMDb...
Taki fajny fotos, z takiego niefajnego filmu...
czwartek, 1 listopada 2012
"Frankenstein's Army" - tylko dwa fotosy, ale jakie!
Dziś najkrótszy wpis w historii bloga, ale nie dajmy się zwieść, ważność jego jest bardzo duża. W sieci pojawiły się dwa kapitalne fotosy promocyjne
z "Frankenstein's Army"
w wysokiej rozdzielczości. Ale nie wysoka rozdzielczość mnie cieszy, tylko to, co owe zdjęcia przedstawiają i jak mile łechcą moją wyobraźnię. Naukowiec pochylony nad otwartą czaszką, choć fota fajna, to tylko przystawka przed daniem głównym - płonącym czymś/kimś ze śmigłem samolotu na twarzy (w dalszej części wpisu). Moje oczekiwania przeniosły się właśnie z poziomu mocnego zainteresowania filmem Raaphorsta, na poziom siedzenia jak na szpilkach w wyczekiwaniu na premierę. Okazuje się, choć trailery są czarno-białe, że "Frankenstein's Army" ostatecznie będzie (chyba) filmem kolorowym. I dobrze...
"Piękny umysł 2"?
(przepraszam, nie mogłem się powstrzymać :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)