piątek, 1 czerwca 2012

"I, Frankenstein" - pierwsze spojrzenie

Imię i nazwisko Kevina Greviouxa do niedawna nic mi nie mówiło. Dopiero gdy dotarła do mnie informacja o tym, że na podstawie komiksu „I, Frankenstein” (wyd. Darkstorm Studios) autorstwa tego pana powstaje film kinowy w reżyserii Stuarta Beattie (premiera zapowiedziana na rok 2013), zainteresowałem się kto zacz. Kevin Grevioux to nie tylko autor wspomnianego komiksu, ale i aktor (a także kaskader), a przede wszystkim człowiek, który maczał palce w scenariuszach  wilkołaczej serii „Underworld”, występując w dodatku w dwóch pierwszych częściach cyklu jako Raze – ten od najbardziej widowiskowej przemiany w wilkołaka pokazanej z lewego profilu. Czarno-biały komiks narysowany podobną kreską co „Sin City”, podobnie jak dzieło Franka Millera charakteryzuje się atmosferą dekadencji, bezkompromisowym ukazaniem przemocy, cynizmem głównego bohatera i ponętnymi paniami w tle. Słusznej postury Frank Stein (a dokładniej rzecz biorąc prywatny detektyw Franklin Stein) to wypisz wymaluj brat bliźniak millerowskiego Marva – do obydwu pasuje opis, którego w „Sin City” użył Dwight: Urodził się w złym tysiącleciu. Powinien teraz być na jakimś starożytnym polu walki wymachując toporem. Albo na greckiej arenie, dając wycisk innemu gladiatorowi…  


Osoba reżysera Stuarta Beattie, mająca w swoim dorobku zaledwie jeden film, nie napawa przesadnym optymizmem. Z drugiej strony historia kina zna przypadki młodych reżyserów rozwalających system debiutanckimi obrazami (Snyder, Blomkamp, Shyamalan, Nolan), może więc „I, Frankenstein” trafi na podobnego geniusza. Beattie stoi za scenariuszami i/lub pomysłami do filmów klasy „Piratów z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły”, „Zakładnika”, „Wykolejonego”, „30 dni nocy”, czy „G.I. Joe: Czas Kobry”, a obecnie grzebie przy ekranizacji słynnej gry „Halo”. Wymienione wyżej lepsze i nieco mniej lepsze tytuły, mają wspólne cechy: dynamiczną akcję i w przypadku trzech pierwszych, przemyślane, zaskakujące scenariusze pełne zwrotów akcji, zaludnione pełnokrwistymi postaciami. Jedno jest pewne – Beattie ma smykałkę do opowiadania w zajmujący sposób, a o to przecież w dobrym filmie chodzi.

Na Onecie pojawiła się taka oto zapowiedź „I, Frankenstein”: „Akcja filmu rozegra się w czasach współczesnych. Tym razem potwór stworzony przez doktora Frankensteina zostanie uwikłany w wojnę pomiędzy dwoma nieśmiertelnymi klanami. Jakiś czas temu Eckhart zdradził, że w ekranizacji komiksu nie zabraknie scen akcji, a monstrum stworzone przez Frankensteina zaskoczy inteligencją i bystrością umysłu.”. Współczesny potwór Eckharta od razu skojarzył mi się z, podobnie jak on, „przeniesionym” w nasze czasy i równie błyskotliwym Deucalionem z serii książek Deana R. Koontza – które też prawdopodobnie zostaną wkrótce od nowa zekranizowane (poprzednia, nieudana próba miała miejsce w 2004 roku).

Komiksowe monstrum Greviouxa, poza Marvem, posiada też cechy innej postaci ze świata „Sin City” – Hartigana; jest detektywem, nosi w kaburze wielką spluwę, staje w obronie kobiet i co kilka stron używa pięści do walki z wampirami. Możemy więc nastawiać się na ostrą akcję – może w brutalnym stylu „Sin City”, wszak już komiks narzuca tak oczywiste skojarzenia. Byłoby fajnie, choć na powtórkę z wizualnie wysmakowanej uczty spod ręki Roberta Rodrigueza nie ma raczej co liczyć. Ze strzępów informacji znalezionych w sieci niewiele tak naprawdę można wywnioskować. Scenariusz jest ściśle tajny, albo po prostu nie ma się czym chwalić. Trzy zdjęcia zaprezentowane poniżej także nie mówią zbyt wiele na temat stylistyki, w jakiej Beattie przedstawi komiksową historię. Wiadomo na pewno, że monstrum grane przez Eckharta będzie posiadało imię Adam i w porównaniu z komiksowym pierwowzorem będzie, sądząc po zdjęciach, dość filigranowe. Film jest obecnie na etapie post-produkcji. Z niecierpliwością czekam na kolejne fotki ukazujące plan zdjęciowy w nieco szerszej perspektywie, a przede wszystkim na pierwszy trailer, lub choćby teaser, w ostateczności fotos z filmu, a nie kolejne zdjęcie ekipy kręcącej Eckharta. Dopiero wtedy będę mógł zająć w sprawie zbliżającego się „I, Frankenstein” konkretne stanowisko. Jak coś świeżego się pojawi, nie omieszkam o tym napisać na blogu CinemaFrankenstein, który, jeśli kręci was uniwersum Frankensteina, koniecznie dodajcie sobie do zakładek „ulubione”.

Pierwszy oficjalny fotos z planu zdjęciowego - Aaron Eckhart
(na moje oko średnio do siebie podobny)

Znów Eckhart – w porównaniu z komiksową wersją zdecydowanie za wątły

I jeszcze raz Eckhart

Choć z pierwszych zdjęć z planu wynikać może mylnie, że w „I, Frankenstein” grać będzie tylko Eckhart, w obsadzie poza nim znajdują się także: Bill Nighy, Miranda Otto, mało znany Aden Young w roli doktora Frankensteina oraz Virginie Le Brun jako Elizabeth. Frankenstein. Film kręcony jest w Australii.

Sprawca całego zamieszania – Kevin Grevioux…

  …i jedna ze stron jego komiksu

http://ifrankenstein.thecomicseries.com/comics/first
- tu można przeczytać pierwszy zeszyt „I, Frankenstein”


Źródła zdjęć i informacji:
imdb.com
filmweb.pl
onet.pl
ifrankenstein.thecomicseries.com
comingsoon.net/news/movienews.php?id=89283
comicbookmovie.com/fansites/nailbiter111/news/?a=58185

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz