Imię i nazwisko Kevina Greviouxa do
niedawna nic mi nie mówiło. Dopiero gdy dotarła do mnie informacja o tym, że na
podstawie komiksu „I, Frankenstein” (wyd. Darkstorm Studios) autorstwa tego
pana powstaje film kinowy w reżyserii Stuarta Beattie (premiera zapowiedziana
na rok 2013), zainteresowałem się kto zacz. Kevin Grevioux to nie tylko autor
wspomnianego komiksu, ale i aktor (a także kaskader), a przede wszystkim
człowiek, który maczał palce w scenariuszach
wilkołaczej serii „Underworld”, występując w dodatku w dwóch pierwszych
częściach cyklu jako Raze – ten od najbardziej widowiskowej przemiany w
wilkołaka pokazanej z lewego profilu. Czarno-biały komiks narysowany podobną
kreską co „Sin City”, podobnie jak dzieło Franka Millera charakteryzuje się atmosferą
dekadencji, bezkompromisowym ukazaniem przemocy, cynizmem głównego bohatera i
ponętnymi paniami w tle. Słusznej postury Frank Stein (a dokładniej rzecz
biorąc prywatny detektyw Franklin Stein) to wypisz wymaluj brat bliźniak
millerowskiego Marva – do obydwu pasuje opis, którego w „Sin City” użył Dwight: Urodził się w złym tysiącleciu. Powinien
teraz być na jakimś starożytnym polu walki wymachując toporem. Albo na greckiej
arenie, dając wycisk innemu gladiatorowi…
Osoba reżysera Stuarta Beattie, mająca
w swoim dorobku zaledwie jeden film, nie napawa przesadnym optymizmem. Z
drugiej strony historia kina zna przypadki młodych reżyserów rozwalających
system debiutanckimi obrazami (Snyder, Blomkamp, Shyamalan, Nolan), może więc
„I, Frankenstein” trafi na podobnego geniusza. Beattie stoi za scenariuszami i/lub
pomysłami do filmów klasy „Piratów z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły”, „Zakładnika”,
„Wykolejonego”, „30 dni nocy”, czy „G.I. Joe: Czas Kobry”, a obecnie grzebie
przy ekranizacji słynnej gry „Halo”. Wymienione wyżej lepsze i nieco mniej
lepsze tytuły, mają wspólne cechy: dynamiczną akcję i w przypadku trzech
pierwszych, przemyślane, zaskakujące scenariusze pełne zwrotów akcji,
zaludnione pełnokrwistymi postaciami. Jedno jest pewne – Beattie ma smykałkę do
opowiadania w zajmujący sposób, a o to przecież w dobrym filmie chodzi.
Na Onecie pojawiła się taka oto
zapowiedź „I, Frankenstein”: „Akcja filmu
rozegra się w czasach współczesnych. Tym razem potwór stworzony przez doktora
Frankensteina zostanie uwikłany w wojnę pomiędzy dwoma nieśmiertelnymi klanami.
Jakiś czas temu Eckhart zdradził, że w ekranizacji komiksu nie zabraknie scen
akcji, a monstrum stworzone przez Frankensteina zaskoczy inteligencją i
bystrością umysłu.”. Współczesny potwór Eckharta od razu skojarzył mi się
z, podobnie jak on, „przeniesionym” w nasze czasy i równie błyskotliwym
Deucalionem z serii książek Deana R. Koontza – które też prawdopodobnie zostaną
wkrótce od nowa zekranizowane (poprzednia, nieudana próba miała miejsce w 2004
roku).
Komiksowe monstrum Greviouxa,
poza Marvem, posiada też cechy innej postaci ze świata „Sin City” – Hartigana; jest
detektywem, nosi w kaburze wielką spluwę, staje w obronie kobiet i co kilka
stron używa pięści do walki z wampirami. Możemy więc nastawiać się na ostrą
akcję – może w brutalnym stylu „Sin City”, wszak już komiks narzuca tak
oczywiste skojarzenia. Byłoby fajnie, choć na powtórkę z wizualnie wysmakowanej
uczty spod ręki Roberta Rodrigueza nie ma raczej co liczyć. Ze strzępów
informacji znalezionych w sieci niewiele tak naprawdę można wywnioskować. Scenariusz
jest ściśle tajny, albo po prostu nie ma się czym chwalić. Trzy zdjęcia
zaprezentowane poniżej także nie mówią zbyt wiele na temat stylistyki, w jakiej
Beattie przedstawi komiksową historię. Wiadomo na pewno, że monstrum grane
przez Eckharta będzie posiadało imię Adam i w porównaniu z komiksowym
pierwowzorem będzie, sądząc po zdjęciach, dość filigranowe. Film jest obecnie na
etapie post-produkcji. Z niecierpliwością czekam na kolejne fotki ukazujące
plan zdjęciowy w nieco szerszej perspektywie, a przede wszystkim na pierwszy
trailer, lub choćby teaser, w ostateczności fotos z filmu, a nie kolejne
zdjęcie ekipy kręcącej Eckharta. Dopiero wtedy będę mógł zająć w sprawie
zbliżającego się „I, Frankenstein” konkretne stanowisko. Jak coś świeżego się
pojawi, nie omieszkam o tym napisać na blogu CinemaFrankenstein, który, jeśli
kręci was uniwersum Frankensteina, koniecznie dodajcie sobie do zakładek
„ulubione”.
Pierwszy oficjalny fotos z planu
zdjęciowego - Aaron Eckhart
(na moje oko średnio do siebie podobny)
(na moje oko średnio do siebie podobny)
Znów Eckhart – w porównaniu z komiksową
wersją zdecydowanie za wątły
I jeszcze raz Eckhart
Choć z pierwszych zdjęć z planu wynikać
może mylnie, że w „I, Frankenstein” grać będzie tylko Eckhart, w obsadzie poza nim
znajdują się także: Bill Nighy, Miranda Otto, mało znany Aden Young w roli
doktora Frankensteina oraz Virginie Le Brun jako Elizabeth. Frankenstein. Film
kręcony jest w Australii.
Sprawca całego zamieszania – Kevin
Grevioux…
http://ifrankenstein.thecomicseries.com/comics/first
- tu można przeczytać pierwszy zeszyt „I, Frankenstein”
- tu można przeczytać pierwszy zeszyt „I, Frankenstein”
Źródła
zdjęć i informacji:
imdb.com
filmweb.pl
onet.pl
ifrankenstein.thecomicseries.com
comingsoon.net/news/movienews.php?id=89283
comicbookmovie.com/fansites/nailbiter111/news/?a=58185
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz