Na
wstępie istotna informacja: to nie jest ekranizacja słynnej wampirycznej powieści
„Hotel Transylvania”. Osoby rozczarowane mogą teraz opuścić hotel… to znaczy blog. Wszystkich pozostałych,
których nie zraża, a wręcz radością napawa fakt, że w transylwańskim zamku
hrabiego Drakuli zamieszkają niemal wszystkie klasyczne monstra (jedynie
potwora z Czarnej Laguny oraz Dr. Jekylla & Mr. Hyde’a nie odnotowałem) zapraszam
do rezerwowania pokoju na 9 listopada 2012, na który to dzień zaplanowano
polską premierę tej czarującej pod względem wizualnym animacji. Widzowie
zaoceaniczni odwiedzą tytułowy przybytek kilka tygodni wcześniej, bo 21
września. A wszystko to w 3D, choć coraz częściej mam wątpliwości czy się z tego faktu cieszyć…
Monstrum – pierwsze
z lewej (nieźle przytyło,
mumia też chuda inaczej)
mumia też chuda inaczej)
Akcja
pełnometrażowego debiutu Genndy’ego Tartakovsky’ego kręcić się będzie, podobnie
jak główna ludzka postać o imieniu Jonathana (czyżby jakieś nawiązanie do
Jonathana Harkera?), wokół córki hrabiego Drakuli. Sam hrabia będzie tym faktem
niepocieszony, gdyż do tej pory udawało mu się żyć w spokoju z dala od naszego
gatunku, nieproszonych gości zbywając napisem: „Ludziom wstęp wzbroniony” na tabliczce przed zamkiem. Pretekstowy
punkt wyjściowy pretekstowym punktem wyjściowym, najważniejsze, że w hotelu
spotka się potworna śmietanka towarzyska (patrz: zdjęcia i dodaj tam jeszcze
Quasimodo oraz Wielką Stopę). Mam tylko nadzieję, że twórcy nie poszli na
skróty zakładając lekkomyślnie, że wystarczy wrzucić bandę znanych postaci do
jednego worka i liczyć na to, że jakoś to będzie. Trzeba ich jeszcze dobrze
wymieszać, interesująco rozpisać wzajemne relacje i uczynić charakternymi. I
choć wyciśnięcie z postaci pokroju monstrum, Drakuli czy mumii komediowej
esencji wygląda na zadanie banalnie proste, łatwo można się na nim przejechać –
patrz „Drakula: Wampiry bez zębów” w filmie bez humoru, wyreżyserowanym
przecież przez mistrza parodii Mela Brooksa („Młody Frankenstein” rządzi!).
Od lewej rozkoszy łaźni
zażywają: monstrum, (chyba) Blob,
Drakula, niewidzialny człowiek, wilkołak oraz mumia
Drakula, niewidzialny człowiek, wilkołak oraz mumia
Za
wspomnianą przed chwilą, niezbyt – przynajmniej na pierwszy rzut oka – wyszukaną
historią stoją panowie Dan Hageman, Kevin Hageman i David I. Stern, odpowiedzialni
za scenariusze do „Sezonu na misia 2”,
„Sezonu na misia 3” oraz animowanego serialu „SternNinjago: Masters of
Spinjitzu”. Średnia (wg IMDb) tych trzech tytułów daje niestety dołujący wynik 5,2
w dziesięciopunktowej skali ocen. Promyk, a wręcz spory promień nadziei niesie
osoba reżysera – Tartakovsky pracując przy takich kultowych kreskówkach, jak „Samuraj
Jack”, „Laboratorium Dextera”, „Sym-Bionic Titan" czy „Star Wars: Clone
Wars” nabił wysoką średnią ocen 8,1 – więc szansa na hit kinowy spod jego ręki jest
duża.
Starzy znajomi: Drakula
i monstrum – to ich
niepierwszy wspólny występ
niepierwszy wspólny występ
Panuje
przekonanie, że z dobrego scenariusza można zrobić zły film, ale już ze złego
scenariusza nie da się zrobić dobrego filmu. Oby więc przeciętni scenarzyści
wspięli się tym razem na poziom znacznie wyższy od sequeli „Sezonu na misia” i sprawili
nam miłą niespodziankę, nie skazując „Hotelu Transylwania” na „zgniłego pomidora”
już na etapie scenariusza.
Trailer bez dwóch zdań zaostrza apetyt na wyprawę do kina
Film
wygląda na kierowany do trochę starszej publiczności, co niewątpliwie cieszy, może
będzie niegrzecznie i niepoprawnie politycznie, w każdym bądź razie o czarny
humor na pewno nie musimy się - zważając na tematykę - martwić. W wersji
oryginalnej, klasycznym postaciom głosów użyczyli: Adam Sandler (Drakula),
Selena Gomez (Mavis – córeczka hrabiego), Andy Samberg (Jonathan – jej
absztyfikant), Steve Buscemi & Molly Shannon (Wayne & Wanda – para
wilkołaków), Kevin James jako Frank /
Frankenstein (czyżby w filmie miał pojawić się również doktorek?), Fran
Drescher (niejaka Eunice – może Narzeczona potwora?), David Spade (Griffin –
niewidzialny człowiek), David Koechner (Quasimodo) oraz Cee-Lo (mumia Murray) -
takiego tłumu indywiduów nie było na jednym ekranie od czasu „Mad Monster
Party?” z 1967 roku. Sądząc po obsadzie możemy liczyć na rubaszny humor i
niewyparzone języki; Sandler, Samberg, Spade i James to aktorzy komediowi (poza
Jamesem wszyscy pojawiali się często w „Saturday Night Live”), a i Steve
Buscemi od takiego repertuaru nie stroni, i raczej nie weszliby oni w projekt
dla nudziarzy i smutasów. Jak tylko będzie znana polska lista dubbingowa (oby
równie wesoła) – dam znać.
Od lewej: Kevin James,
monstrum
Wkrótce:
Za
dwa tygodnie informacje o „Frankenweenie” Tima Burtona - animowanym remake’u
jego własnego filmu pod tym samym tytułem z 1984 roku. A już za tydzień otwarcie „Potwornej galerii”. Pomiędzy newsami o
realizowanych filmach z uniwersum Frankensteina będę prezentował figurki i inne
związane z tą postacią gadżety, które udało mi się zgromadzić.
Źródła informacji i zdjęć:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz