wtorek, 19 marca 2013

101 najbardziej wpływowych osób, które nigdy nie żyły

W mojej książce rozpływam się w zachwytach nad tym, jak ogromny wpływ nie tylko na X muzę, ale i kulturę popularną i świat nauki, miał, ma i będzie mieć postać Frankensteina i/lub jego monstrum. Okazuje się, że kreacja Mary Shelley została także doceniona przez autorów książki "101 najbardziej wpływowych ludzi,  którzy nigdy nie żyli" (oryg. "The 101 Most Influential People Who Never Lived" - niestety nie ma polskiego wydania). Jak zauważycie na poniższej liście, monstrum Frankensteina trafiło na bardzo wysokie szóste miejsce, deklasując m.in. Sherlocka Holmesa, Dr. Jekylla i Mr. Hyde'a, Robin Hooda (12 pozycja), Draculę (33), Godzillę (38), Jamesa Bonda (51), Batmana (60) oraz Supermana (64). Całą listę można przeczytać tutaj, a tymczasem zapraszam was do dalszej części wpisu, gdzie znajdziecie obszerne uzasadnienie autorów książki, dlaczego monstrum Frankensteina zasłużyło na tak wysoką pozycję na ich liście.


1. The Marlboro Man
2. Big Brother
3. King Arthur
4. Santa Claus (St. Nick)
5. Hamlet
6. Dr. Frankenstein's Monster
7. Siegfried
8. Sherlock Holmes
9. Romeo and Juliet
10. Dr. Jekyll & Mr. Hyde



Narodził się w odpowiedzi na wyzwanie wywodzące się spośród społeczności pisarskiej, stał się sztandarowym potworem symbolizującym ostrzeżenie przed zbytnim zawierzaniem nauce. Opublikowana w 1818 roku powieść o potworze oraz powoływaniu go do życia okazała się być zarówno pierwszą opowieścią z gatunku grozy, jak i fantastyki naukowej – dekady przed powstaniem klasycznych dzieł autorstwa Edgara Allana Poe oraz Jules’a Verne’a. Potwór Doktora Frankensteina to projekt naukowy, nad którym stracono jakąkolwiek kontrolę. Tu właśnie tkwi groza: jeśli porwiesz się na próbę osiągnięcia boskich mocy, nikt nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji twoich czynów.

 

Na długo przed tragedią Czarnobyla oraz historią znaną z „Parku Jurajskiego”, Mary Shelley wymyśliła wizerunek szalonego naukowca, który na stałe zagościł w świadomości kulturowej. Jeśli żywimy od dawna brak zaufania do wszelakich inżynierów oraz naukowców, którzy próbują naprawiać świat, w którym żyjemy, Doktor Frankenstein wyjaśnia nam powody takich animozji. Organizacje stojące na straży rozwoju religii oraz technologii często używają go w roli przestrogi przed utratą kontroli nad naukowymi wynalazkami. Motyw ten świetnie uzupełnia się z rzeczywistymi horrorami, od katastrof pociągowych oraz wypadków na mostach z połowy XIX wieku, po utratę promów kosmicznych Challenger i Columbia w 1986 i 2003 roku.


Mary Wollstonecraft Shelley była autentyczną rewolucjonistką, a także jedną z pierwszych feministek. Jej kochankiem oraz przyszłym mężem był słynny poeta i awanturnik Percy Bysshe Shelley. Pierwsza podróż, którą odbyli do Francji, mogłaby dzisiaj przysporzyć mu nie lada kłopotów oraz oskarżeń o gwałt i cudzołóstwo: dziewczyna miała jedynie szesnaście lat.

Była to jednak niezwykła kobieta. Prawdopodobnie wiedziała o eksperymentach Luigiego Galvaniego, w których naukowiec za sprawą elektryczności powodował niekontrolowane odruchy nóg żab. Wyniosła tę reakcję do rangi koncepcji, dzięki której można było przywracać zmarłych do życia.

Pewnego deszczowego popołudnia Mary Shelley przesiadywała w Genewie pośród grupy artystów i pisarzy. Postanowili dla rozrywki zacząć opowiadać sobie historie o duchach. Mary była jedyną, która wzięła wyzwanie na poważnie. Rezultatem był Frankenstein, który niedługo później stał się podstawą opowieści grozy oraz historii o nieprzewidzianych konsekwencjach ludzkiej działalności.


W dniu dzisiejszym, niemalże dwieście lat po opowiedzeniu przez Shelley jej szokującej historii, przeciwnicy modyfikowanych genetycznie plonów wykazują szereg dowodów, iż wszelkie dziedziny nauki ciągle potrzebują jakiejś kontroli – takiej, której nie miał nad sobą Dr Frankenstein. Nadali nawet temu rodzajowi żywności nową nazwę „Frankenjedzenie” (oryg.  Frankenfood).

Pełny tytuł powieści Mary Shelley brzmiał: „Frankenstein, albo Współczesny Prometeusz”. Ta druga postać, wywodząca się z mitologii greckiej, wywołała gniew bogów, ponieważ wykradła im dar ognia i przekazała go śmiertelnikom. Frankenstein, do którego odnosił się tytuł, nie był potworem, lecz jego stwórcą – i to właśnie jego kreacja była aktem nieposłuszeństwa. Wedle ludzi głęboko religijnych, człowiekowi nie wolno samemu decydować o tworzeniu życia.


Jednakże to nie chirurgiczne umiejętności Victora Frankensteina okazały się prawdziwym problemem. W powieści była to jego nieumiejętność bycia dobrym rodzicem, a także nie dotrzymanie obietnicy złożonej Potworowi o stworzeniu dla niego narzeczonej. W powstałym w 1931 roku filmie (a także w wyreżyserowanej przez Mela Brooksa w 1974 roku parodii „Młody Frankenstein”), skutkiem katastrofy było wykorzystanie wadliwych części ciała. Jednak zarówno w powieści, jak i w filmach była to konsekwencja pracowania dla własnych korzyści oraz niebezpieczeństwa wiążącego się z przebywaniem w izolacji od innych ludzi. Podstawową zasadą naukowych osiągnięć, która funkcjonuje od przeszło trzystu lat, jest poddanie swojej pracy ocenie innych naukowców; omijając tę zasadę, nie da się przewidzieć tego, co się stanie. Potwór powoduje mnóstwo zniszczeń, a społeczeństwo zbiera się w tłum, by go powstrzymać. W różnych filmowych wersjach Potworowi udaje się uciec lub popełnia samobójstwo. Pozytywne jest natomiast to, że niebywała popularność opowieści o Frankensteinie zainspirowała takie przełomy w medycynie jak przeszczepy organów, defibrylacja serca oraz przytwierdzanie odciętych kończyn. Wszystkie miały znaczący wpływ na nasze życie.

tekst pochodzi z książki "The 101 Most Influential People Who Never Lived" 
tłum. Dariusz Kuźma Beowulf
źródło grafik: sideshowmonkey.deviantart.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz