środa, 10 lutego 2016

Nowe uniwersum Universalu

Wieści z Hollywood potwierdzają, że trwają prace nad stworzeniem spójnego, nowego uniwersum, w którego skład mają wejść klasyczne potwory Universalu, a w obsadzie filmów znajdą się gwiazdy wielkiego formatu. Kolejne odsłony ambitnego cyklu mają powstawać co rok. Na pierwszy ogień ma iść "Mumia" (w filmie zaplanowanym na 2017 rok zagra Tom Cruise), następnie "Dracula", "Niewidzialny człowiek" (Johnny Depp właśnie potwierdził swój udział - dobry wybór, zważywszy na aktualny wygląd gwiazdora), "Van Helsing", "Narzeczona Frankensteina" (producenci wciąż walczą o Angelinę Jolie), oraz "Człowiek-wilk" i "Potwór z Czarnej laguny"  - tu trwają rozmowy ze Scarlett Johansson. Autorami wysokobudżetowego projektu zreanimowania klasycznych potworów, są Alex Kurtzman (scenarzysta "Star Trek", "Star Trek: W ciemność" oraz "Transformers") i Chris Morgan (scenarzysta serii "Szybcy i wściekli" części 3-7). Jak zapowiadają obydwaj panowie, mroczne uniwersum Universalu ma stanowić przeciwwagę i alternatywę dla kolorowych superbohaterów z Universum Marvela, którzy niepodzielnie rządzą srebrnym ekranem od niemal dekady - jak to panowie ujęli: "Czas na zmianę tempa"... 




Warto w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć, że uniwersum Marvela to nie pierwszy taki filmowy mariaż wielu postaci. To właśnie nie kto inny, jak klasyczne potwory Universalu lat 30. i 40. XX wieku, przetarły szlak i jako pierwsze odwiedzały się nawzajem w swoich filmach ("Frankenstein spotyka Człowieka-wilka", "Abbott i Costello spotykają Frankensteina", "House of Dracula", "House of Frankenstein") - choć wówczas nie stała za tym żadna spójna wizja.

Fotos promocyjny z "Abbott i Costello spotykają Frankensteina"
1948 r., reż. Charles Barton

Większość bohaterów czarno-białych monster-movies dostała w ostatnich latach własne filmy ("Mumia" 1999 r., "Hollow Man" 2000, "Van Helsing" 2004, "Wilkołak" 2010, "Dracula Untold" 2014, "I, Frankenstein" 2014, "Victor Frankenstein" 2015), ale każdy z nich był z innej parafii, z akcją osadzoną w innych miejscach i czasie, nie tworząc z pozostałymi żadnej ciągłości fabularnej / wizualnej, czy logicznej całości. W dodatku żaden z nich (no, może poza "Mumią" i "Hollow Man" - ale tylko przez wzgląd na przełomowe efekty wizualne) nie zapisał się szczególnie ani w historii kina, ani w pamięci widzów. I jedynie "Van Helsing" podjął próbę umieszczenia kilku klasycznych potworów pod jednym dachem. W przygodowym filmie Stephena Sommersa pojawił się bowiem i Frankenstein, i monstrum, i Dracula, a także wilkołaki oraz Dr Jekyll i Mr. Hyde.

Kadr z filmu "Mumia" 1999 r. reż. Stephen Sommers

Kadr z filmu "Wilkołak" 2010 r., reż. Joe Johnston

"Dracula Untold" 2014 r., reż. Gary Shore

Hollywood łatwo się nie poddaje. Na naszych oczach kolejne pokolenie filmowców bierze się właśnie za bary z klasyką. Co wyjdzie z szumnych zapowiedzi panów Kurtzmana i Morgana, pokażą najbliższe lata. Moim zdaniem wszystko zależy od tego, jaką konwencję przyjmie cały projekt i gdzie znajdzie się środek ciężkości; czy będą to dramaty z elementami przygody, czy raczej filmy przygodowe z elementami dramatu? Pozytywne przyjęcie psychologicznego horroru - serialu "Dom grozy", dało cenną informację zwrotną od widowni, która kupiła rozterki wewnętrzne targające klasycznymi postaciami, sceny akcji traktując jako wisienkę na torcie. Z kolei klapy finansowe i artystyczne pełnego akcji i efektów "I, Frankenstein" oraz bliższego przecież klasyce "Victora Frankensteina", nie dają żadnej informacji, jaką drogą należałoby iść, a jakiej unikać. Na pewno w nowym cyklu filmów o potworach, nie mamy co liczyć na odtworzenie klasy, uroku oraz tej jedynej w swoim rodzaju naiwności oryginalnych monster-movies, dzięki której do dziś ogląda się te trącące przecież myszką obrazy, ze szczerym uśmiechem na twarzy. Jak to się mówi: To se ne vrati - czarno-białe klimatyczne klasyki Universalu były jedyne w swoim rodzaju. I niepowtarzalne.

A może temat zostanie potraktowany na wesoło, niczym w "Młodym Frankensteinie" czy "Hotelu Transylwania"? Osobiście, sukcesu kasowego u dzisiejszej widowni, upatrywałbym (mimo wspomnianej przed chwilą porażki "I, Frankenstein") w konwencji wysokooktanowego, spektakularnego i odjechanego na maksa kina science fiction pełnego wielkich karabinów i jeszcze większych eksplozji, jak w komiksach "Frankenstein: Agent of S.H.A.D.E." Granta Morrisona, "Frankenstein and the Creatures of the Unknown" Jeffa Lemire, czy "Doc Frankenstein" braci Wachowskich. Nowe monster-movies widziałbym w stylistyce "Hellboya" Guillermo Del Toro - jako kolorowe, wypełnione sarkazmem i pełne fantazyjnych stworów, wysmakowane wizualnie widowiska. A jakby jeszcze do tego były brutalne, krwiste i bezkompromisowe... No co, pomarzyć zawsze można, prawda?

Komiks "Frankenstein: Agent of S.H.A.D.E."

Kurtzman i Morgan planują wskrzesić zakurzone potwory, jak mówią: biorąc z nich wszystko to, co najlepsze, jednocześnie dopasowując skostniałe monstra do realiów współczesności. Nad designem i merytoryczną stroną potworów pracuje już podobno sztab artystów grafików, a każdy z nich ma pod swoją opieką jedną z postaci. Jedno jest pewne, przed twórcami tego złożonego, długodystansowego projektu stoi bardzo trudne zadanie, by w końcu trafić w gusta widzów i godnie wprowadzić klasyczne potwory w XXI wiek. Weryfikacja przyjdzie wraz z premierą "Mumii", zapowiedzianą na 2017 rok. Film jest obecnie na etapie pre-produkcji.

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz