Na stronie Klubu Miłośników Filmu ukazała się, jako pierwsza, recenzja II-go wydania mojej książki "Frankenstein 100 lat w kinie". Serdecznie zapraszam do lektury - TUTAJ
czwartek, 17 marca 2016
wtorek, 15 marca 2016
Wielkie konflikty - "Dracula vs Wilkołak"
Znana grupa filmowców G.F. Darwin, w swoim cyklu "Wielkie konflikty" zahaczyła o klasyczne potwory Universalu. Choć "konflikt" rozgrywa się tu między Draculą a wilkołakiem (teksty jak z najlepszej komedii!), potworowi Frankensteina także poświęcono sporo miejsca. Widziałem monstrum w setkach wersji i myślałem, że nie ma już miejsca na przedstawienie go w nowy, zaskakujący sposób… myślałem tak do chwili, gdy obejrzałem filmik grupy G.F. Darwin. Pomijam już fakt, że potwór Frankensteina siedzi sobie w poczekalni do lekarza ze słuchawkami w uszach słuchając muzyki, ale jego zarost w postaci wąsów i brody – co za świetny pomysł ;). A już jego nieoczekiwany wywód nawiązujący do słynnej kwestii „To żyje”, równie zaskakujący co monolog skryby z "Asterixa: Misji Kleopatra" czy Sphinxa z "60 sekund" - zasługuje na szczere brawa. Film grupy G.F. Darwin, prawdziwy hit internetu ostatnich dni, cechuje humor wysokich lotów i profesjonalna charakteryzacja, a także świetne aktorstwo i cała techniczna otoczka filmu, a do tego znajomość klasycznych potworów oraz błyskotliwe wykorzystanie ich cech charakterystycznych w celach humorystycznych. Film obejrzycie TUTAJ.
piątek, 11 marca 2016
Premiera II-go wydania "Frankensteina 100 lat w kinie"!
Dokładnie w 198 rocznicę wydania przez Mary Shelley "Frankensteina" (11 marca 1818), premierę ma II-gie wydanie "Frankensteina 100 lat w kinie" mojego autorstwa. Wydanie poprawione, uaktualnione, rozszerzone z 264 do 353 stron, wzbogacone o ponad 300 nowych zdjęć i nowe rozdziały, jak „Dziwactwa i kurioza”, „Figurki, dioramy, zabawki”, „Frankenstein we współczesnym komiksie”. Wszystko to po raz pierwszy w kolorze. E-book do nabycia na stronie wydawnictwa e-bookowo, skąd można także ściągnąć pierwszych 16 stron książki - KLIKNIJ TU
wtorek, 1 marca 2016
"Frankenstein" Bogusława Lindy - recenzja
Zasadnicze pytanie, jakie musi sobie zadać każdy twórca mierzący się z klasycznym tekstem Mary Shelley, brzmi: „Czy asekuracyjnie krok po kroku, odhaczać po kolei punkty zwrotne powieści, czy może śmiało dorzucić coś od siebie, przystawiając autorską pieczątkę, a może skorzystać jedynie z trzonu historii, tworząc swobodną wariację na temat?”. Bogusław Linda zabierając się za reżyserię polskiej wersji sztuki Nicka Deara opartej na powieści Mary Shelley, musiał w dodatku ustosunkować się do brytyjskiego oryginału wyreżyserowanego przez Danny’ego Boyle’a. Z tej ostatniej pułapki nasz rodzimy twórca wybrnął w bardzo prosty sposób; jak sam przyznał z rozbrajającą szczerością w jednym z wywiadów... nie oglądał sztuki Boyle’a. Gdyby Bogusław Linda próbował pokusić się o rywalizację z „Frankensteinem” wystawionym w 2011 roku w National Theatre, byłoby to zadaniem iście karkołomnym. Scena teatru Syrena jest znacznie mniejsza (podobnie zresztą jak środki finansowe warszawskiego teatru) od wielkiej, wystawnej sceny w National Theatre. O rozmachu inscenizacyjnym w pełnym znaczeniu tego słowa nie było więc mowy. Nie oznacza to, bynajmniej, że polski „Frankenstein” wygląda przy starszym bracie z Wysp, jak ubogi krewny. Tam, gdzie na przeszkodzie stały ograniczenia przestrzeni czy budżetu, na pomoc przychodziło pomysłowe operowanie światłem i dźwiękiem, kreowanie świata videomateriałem wyświetlanym na ścianie (scena pożaru, panorama gór) i scenicznym dymem, działające na wyobraźnię lepiej niż niejedna dekoracja. Także pod względem aktorskim, nasz Eryk Lubos i Wojciech Zieliński nie ustępują w niczym Benedictowi Cumberbatchowi i Jonny'emu Lee Millerowi. A pod względem dramaturgii i energii opowiadanej historii, Linda zdecydowanie wygrywa z Boyle'em...
Eryk Lubos / fot. Krzysztof Bieliński
Subskrybuj:
Posty (Atom)