piątek, 27 listopada 2015

Po premierze "Victora Frankensteina"

Niewesołe wieści zza oceanu. "Victor Frankenstein", który miał swoją amerykańską premierę 24 listopada, zbiera w recenzjach i ocenach niezłe baty. W serwisie RottenTomatoes ocena procentowa krytyków ledwie dobiła do 24% świeżości (a w zasadzie nieświeżości), a obok oceny publiczności w wysokości 50% widnieje wysypany kubeł z prażoną kukurydzą. Nieco lepiej film Paula McGuigana radzi sobie w serwisie IMDb - ocena na 28 listopada to 6,4/10, czyli wcale nie tak znów źle, przykładowo stosunkowo niezły "Mary Shelley's Frankenstein" Branagha, także ma ocenę 6,4/10. Wśród opinii negatywnych, najczęściej powtarza się zarzut o wepchnięcie do filmu zbyt wielu gatunków (horroru, komedii, romansu, dramatu, przygody, science fiction) i zbyt wielu wątków, a także marginalizowanie postaci Igora, z którego perspektywy miała być niby opowiedziana cała historia. Krytycy zarzucają też sprowadzenie powieści Mary Shelley do formuły przygodowego komiksu i że "mimo dużego hałasu, nie ma efektu dramatycznego". Ponoć sceny akcji "składają się z kilku scen powtórzonych w zwolnionym tempie" (takiego efektu akurat nie lubię, więc tu się faktycznie obawiam). Jeden z czytelników IMDb napisał o filmie: "To [ledwie] żyje!". Padła nawet opinia, że to najgorszy film tego roku - wtrącę tu, że recenzent nie widział chyba "Pikseli" i "Fantastycznej czwórki" ;). Wśród opinii pozytywnych możemy znaleźć pochwały pod adresem gry aktorskiej Jamesa McAvoya i jego ekranowej chemii z Danielem Radcliffe'em, dobrej ścieżki dźwiękowej, fizycznych efektów specjalnych i zdjęć, oraz spektakularnej scenie ożywienia potwora. Krytycy pochwalili też nowoczesny sztafaż filmu, dający klasycznej powieści nowe życie, pasujące do naszych nowoczesnych czasów. Plus także dla finału, w którym potwór po ożywieniu rozpętuje ponoć niezwykle brutalne piekło na ziemi - ciekawe, ciekawe... Została pochwalona także postać Igora, który jest, według jednego z krytyków, przekonujący pod względem psychologicznym, ale zaznaczono jednocześnie, że nie było sensu dla tej jednej postaci kręcić całego filmu.   

Zdjęcie z premiery filmu; James McAvoy
Daniel Radcliffe przyszli... obcięci na łyso ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz